Blaski i CIENIE podróżowania po Chinach…

Chińskie fenomeny:

1)      Toaleta (za bardzo) publiczna…

Pierwszy raz w czasie ostatnich 4 miesięcy coś wywarło na mnie takie obrzydzenie i  odrazę. Chińskie toalety publiczne znajdujące się na ulicach i dworcach to najbardziej odrzucające miejsca z jakich przyszło nam korzystać. Pierwsza niespodzianka to brak drzwi , a często też i ścian  jak jest podziałka między stanowiskami to jest to najczęściej metrowy murek.  Wchodzisz do kibelka a tam 10 dup wystawionych i każdy zajęty swoim interesem, to co parę razy przykuło moją uwagę to to, że młode dziewczyny siedzą nad korytkiem i gadają przez telefon lub słuchają muzyki, ja spędzam w takim miejscu najmniej czasu jak się tylko da!  Rozwiązaniem na odrobinę prywatności umożliwia nowe zastosowanie parasola, żeby uniknąć gapiów czasem się przydaje . Najczęściej stanowisko( bo ciężko nazwać to kabiną) składa się z dziury w ziemi, lub wdrożonego korytka, muszla azjatycka zdarza się rzadko. Co się z tym wiąże rzadko jest woda do spłukiwania więc dziura wypełnia się szybko dodatkowo zdarzają się ruszające białe larwy i wszystko otula przeszywający smród… widok i doświadczenie jest nie do opisania niestety taki obrazek na długo zostaje w pamięci. Podsumowując: publiczne zbiorowe załatwianie potrzeb fizjologicznych, brud, syf i zatykająca woń, brak wody do spłukiwania i umycia rąk (o papierze toaletowym zapomnij) i nagle wizyta w ‘toalecie’ a bardziej adekwatne określenie to w sraczu  staje się niesamowitym wyzwaniem.  Jak już myślisz, że nic cie nie zdziwi z doświadczeń Romka szczytem było zauważenie tak zwanej ‘dwójki’ czyli większej potrzeby  w pisuarze lub  niecierpliwych facetów sikających na ścianę w murowanej toalecie bo kolejka do korytka był za długa.

Wersja ‘toaleta delux’, wersji hardcore nie dokumentowaliśmy…

Jak już jesteśmy przy temacie potrzeb fizjologicznych, znacznie luźniejsze reguły dotyczą dzieci. Niemowlaki chowa się bez pieluch, śpioszki i spodenki mają rozcięcie w kroku więc sprawa jest prosta jak coś się zrobi to wyleci nie zależnie gdzie i kiedy. Tak właśnie zostaliśmy raz obsikani w autobusie :). Starsze dzieci załatwiają się dosłownie wszędzie na ulicy, w sklepie w jadłodajni na przejściu dla pieszych,  jak mama jest szybka to podłoży gazetę a jak nie to i tak nikogo to nie zdziwi.

Po kilku miesiącach spędzonych w Chinach  już nas nie dziwi że nikt z miejscowej ludności nie ma problemu z użytkowaniem lokalnych kibli, gdyż od małego przyswajana jest bardzo  publiczna kultura załatwiania potrzeb.

2)      Beijing (Pekińskie) bikini – wyginam śmiało ciało…

Trend wśród mężczyzn, czyli podciąganie koszulki pod pachy i paradowanie  z gołym brzuchem niestety sześciopakiem oka nie nacieszysz! Moda występuje wszędzie na wsiach, w miastach i metropoliach, na ulicy, w autobusie, na dworcu i w knajpach. Rekordzistę widzieliśmy zwiedzając groty Longmen koleś rozebrał się do majtek i z parasolem przechadzał się po alejkach.

 

3)      Plucie i charanie  bez tego ani rusz…

Jednym z bardziej obrzydliwych nawyków chińskiej populacji jest publiczne plucie i charanie, a także smarkanie prosto na podłogę, chusteczek raczej się nie używa. Pół biedy jak takie incydenty mają miejsce na ulicy, ale jak zaczynają charać w restauracji wprost na podłogę a ty obok właśnie zabierasz się do jedzenia to apetyt jakoś odchodzi. Pluje się też w pociągach i autobusach wprost pod nogi i rozciera charę butem. Plują mężczyźni i kobiety  i robią to zupełnie naturalnie bez krępacji, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk odrywającej się flegmy i czasami tak co kilka minut. Często zastanawiamy się jak oni tą flegmę produkują z taką częstotliwością i skąd oni to biorą – nadal pozostaje zagadką. W dużych miastach są kampanie nawołujące naród do porzucenie, dla nas ohydnego nawyku, tłumacząc, że przenosi on choroby, szczególnie gruźlicę. Może powoli zaczyna oddziaływać to na młodą część społeczeństwa, ale minie jeszcze wiele lat, nim to się zmieni, jeżeli w ogóle nawyk da się wykorzenić.  

4)      Palę faję za fają…

W Państwie Środka pali się dużo i generalnie wszędzie. Poli 30% dorosłych Chińczyków czyli ponad 300 milionów ludzi. Pali się w biurach, sklepach, barach, restauracjach, transporcie publicznym, na dworcach i w szpitalnych poczekalniach. Mimo, iż oficjalnie zakaz palenia w restauracjach i hotelach wszedł w życie 1 maja 2011 roku, to jest on zupełnie nierespektowany, a za jego łamanie prawo nie nakłada żadnych kar. Nawet palacze odczuwają czasem dyskomfort, przebywając kilka godzin np. w pociągu w którym nie ma możliwości otworzenia okien w otoczeniu połowy wagonu osób odpalających papierosa od papierosa.  Państwowy monopol tytoniowy czerpie ogromne zyski ze sprzedaży wyrobów tytoniowych których ceny wahają się od 5-6RMB (około 1$) do nawet 150RMB (25$) za paczkę.

5)      Chińskie zorganizowane wycieczki – chorągiewki, mikrofony, czapeczki i tysiące fleszy…

W Chinach oprócz najpopularniejszych miast (Pekin, Xian, Szanghaj) zachodnich turystów jak na lekarstwo,  nieznaczny to, że zwiedzasz w luksusowych warunkach wręcz przeciwnie zawsze, ale to zawsze towarzyszą ci tłumy Chińskich turystów z przewodnikiem. Sposób podróżowania po własnym kraju jaki uskuteczniają Chińczycy stawia w osłupienie, bo o ile dla ‘zagranicznych’ największą barierą jest język i dlatego czasem coś stanowi większe wyzwanie, to dla lokalnych  problem ten nie istnieje i nie rozumiemy dlaczego miliony wybierają właśnie tę opcje. Jak to wygląda? Duże grupy często posiadające takie same elementy ubiory: koszulkę, czapeczkę a nawet płaszcz, prowadzone przez przewodnika wyposażonego w chorągiewkę, parasolkę i MIKROFON! Właśnie te przeklęte mikrofony są najgorsze i doprowadzają do szewskiej pasji! Grupa taka często podjeżdża do atrakcji najbliżej jak się lub po prostu jeździ meleksami np.: po starym mieście. Kolejną nieodzowną częścią są zdjęcia, które pstrykają wszędzie i ze wszystkim: przed wejściem, z napisem, z drzwiami, z drzewem, z kamieniem z samą atrakcją w pozycji stojącej, siedzącej ukośnej i leżącej, z tłumem w tle, że nic nie widać, to nie ważne w końcu tu byłem i to się liczy. Często sami jesteśmy proszeni do zdjęcia , wtedy za każdym razem szczerze się uśmiechamy i prezentujemy obowiązkowy znak Wiktorii, a czasem jak jesteśmy w dobrym humorze to i dwa razy V! Są też sytuacje w których robię sobie fotki, odwracam się a tam 3 aparaty na statywach odwrócone w moją stronę i czuje się jak na sesji, nie wiem w jakim to celu i tak najczęściej wyglądamy nie wyjściowo, po całym dniu zwiedzania. Przy atrakcjach turystycznych jest niesamowite zaplecze z jedzeniem, pamiątkami, badziewiem i wszystkim co można sprzedać wesołym turystom. Popularne są pozowane zdjęcia w tradycyjnym stroju, na tronie przed wierzą, na rydwanie, na platformie widokowej, jak pogoda nie dopisuje nie ma co się  martwić w fotoshopie wszytko da się zmienić. To co się sprawdza, to miejsca odległe gdzie nie ma autobusów, kolejki linowej i trzeba długo iść tam można się cieszyć pustkami i zapomnieć, że jest się w miliardowym państwie.

 

6)      Grasz w zielone? Gram…

Chińczycy uwielbiają grać w gry. Gdy nagliła nas potrzeba skorzystania z Internetu szukaliśmy kafejki internetowej, w Chinach usługi takie występują w gralniach komputerowych. Wielkie z setkami stanowisk  komputerowych, lotniczymi siedzeniami, monitorami większymi od telewizorów i prywatnymi pokojami dla spragnionych intymności.  Wstęp tylko na ID najczęściej wyłącznie chińskie, więc nieraz odchodziliśmy z kwitkiem. Młodzi ludzie siedzą godzinami i napierają w najróżniejsze gry komputerowe, oczywiście odpalając papierosa od papierosa.

Starsi preferują inne gry: chińskie szachy, chińskie ‘domino’ – mahjong, i gry w karty. Majhong  bardziej przypomina grę w karty, ale że używa się do niej 136 małych kafelek  ozdobionych chińskimi symbolami i znaczkami my nazywam to ‘domino’. Gra się w cztery osoby na specjalnym stole, wersji jest kilka w zależności od regionu.

Majhong nas szczególnie zainteresował i dotychczas nie mieliśmy okazji się nauczyć ale będziemy jeszcze ponad miesiąc w Chinach i jest to nasze konieczne ‘must learn’. Poznaliśmy natomiast najpopularniejszą grę w karty i mieliśmy już okazję zmierzyć się z chińczykami. Gra jest tak popularna że nie ma miasta, ulicy czy jazdy w pociągu żeby ktoś nie grał. Najczęściej gra się na pieniądze, grupce hazardzistów towarzyszy tłumek gapiów i wszystko jest podszyte atmosferą pełną emocji.

7)      Chińska uczynność

Chińczycy są jacy są, na pewno maja inną mentalność,  inaczej przyswajają i przetwarzają informacje, mają inną kulturę i zwyczaje jedno co trzeba im przyznać to uczynność i bezinteresowna pomoc z jakiej mieliśmy okazję nieraz skorzystać . Jeżeli prosisz chińczyka o pomoc to nie jest tak, że coś odburknie i cię spławi, bardzo często oznacza to, że czuje on się odpowiedzialny za powierzony mu problem i nie spocznie póki nie będziesz  w pełni zadowolony z rezultatu. Co to dokładnie znaczy? Kilka razy łapiąc stopa, o ile nie był to zawodowy kierowca minibusa który chciał dorobić, wsiadając do samochodu dostawaliśmy znacznie więcej niż tylko podwózkę pod drzwi  hostelu, zawsze było zaproszenie na kolacje, bilety wstępu na jakąś atrakcję, numer telefonu i zaproszenie do siebie do domu. Jedna z bardziej zabawnych historii zasłyszana od znajomej: kiedyś w Pekinie umówiła się z koleżanką u niej w domu, koleżanka mieszkała w budynku w którym bardzo słabo były oznaczone numery mieszkań, nasza znajoma szukając odpowiednich drzwi natknęła się na staruszka, mieszkańca tego bloku,  on nie wiedział jak jej pomóc ale bardzo się tym przejął nie tylko chodził z nią od drzwi do drzwi i pytał o jej koleżankę, w końcu w desperacji poszedł po policjantów żeby pomogli dziewczynie.  Dopiero jak zobaczył i upewnił się, że koleżanki się odnalazły usatysfakcjonowany wrócił do swojego mieszkania :).

Pozdrawiamy!

This entry was posted in Chiny, Reasumując... and tagged . Bookmark the permalink.

5 Responses to Blaski i CIENIE podróżowania po Chinach…

  1. Mateusz says:

    Bardzo dziękuję za książki w Lama Hostel w Pekinie ! Życzę powodzenia w dalszej podróży, teraz będę śledził Wasze poczynania !
    mat.drozd@gmail.com

  2. gotyska says:

    Cieszymy się że komuś się przydały, miłego czytania i pobytu w Chinach. Pozdrawiamy!

  3. Tomek says:

    Pierwsze słyszę o tej uczynności. Byłem niedawno w Chengdu, Chongqing i Yichin. Wrażenie jakie mam co do miejscowych, to olewajstwo i opryskliwość. Nawet w hotelu obsługującym międzynarodową konferencję czy na samej konferencji trudno było się dogadać po angielsku. Jeżeli przychodziłem z problemem do recepcji hotelu, to albo próbowali mnie spławić byle czym albo udawali, że są zajęci. W dużym banku, China Construction Bank, stojącym niedaleko dużego międzynarodowego hotelu, kobieta powiedziała mi, że mam mówić do nie po chińsku, kiedy chciałem wymienić pieniądze. W zasadzie jak patrzę na to teraz, to w większości przypadków, kiedy próbowałem o coś pytać Chińczyków po angielsku, to albo pokazywali mi paluchem, że mam iść gdzie indziej, albo coś opryskliwie chrząkali, co bardziej brzmiało jak “odpier…”. I nie mówię tutaj o ludziach zaczepianych na ulicy, ale o obsłudze w hotelach, bankach czy na lotnisku. Wg mnie bez opłaconego chińskiego przewodnika nie ma co się poruszać po tym kraju. Człowiek tylko traci nerwy.

    • gotyska says:

      W Chinach bylismy 4 miesiace i dalo sie dogadac bez tlumacza. Przyznaje ze najprostrza rzecz typu kupowanie biletu na pociag wymagala znacznie wiecej cierpliwosci i energii jednak wszystko bylo do zalatwienia. Mysle ze duze znaczenie ma to na kogo sie trafii zmanierowana obsluga w hotelu ma dosc wiecznie o cos pytajacych turystow, natomiast ktos spotkany na prowincji chetnie sie udzieli bo dla niego ‘bialy’ jest atrakcja i jak moze to pomoze i na obiad zaprosi. Nie twierdze ze uczynnosc to cecha narodowa w Chinach ciezko generalizowac o tak wielkim i roznorowdnym narodzie natomiast mysmy mieli kilka razy sytuacje kiedy tego doswiadczylismy.

  4. A tutaj jeszcze jedno spojrzenie na Chińczyków. Oczami gastarbeitera Polaka. Bardzo mi się podoba.
    http://blogi.dziennikzachodni.pl/dziwnytenswiat/2013/12/19/chiny-od-gory-dolu-trudny-kraj-dla-cudzoziemca/

Leave a comment